Miłego czytania :D
Szłam prze uliczki
oświetlane jasnymi promieniami słońca. Było przyjemnie. Chłodny wietrzyk muskał
delikatnie moją twarz. Kopałam kamyk leżący pod moimi nogami. Mimo późnej
godziny jakoś mi się nie spieszyło. Nowa szkoła, nowi ludzie, nowi przyjaciele.
-Eh.- mruknęłam.
-Eh.- mruknęłam.
Podniosłam wzrok i ujrzałam
wielki budynek utrzymany w dość ciepłych choć już wyblakłych kolorach. Po
dziedzińcu krążyło sporo ludzi. Niepewnym lekko chwiejącym się krokiem
ruszyłam, w stronę schodów. Czułam na sobie spojrzenia. Nagle przede mną
wyrosła jak spod ziemi ciemna brunetka z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Hej jestem Alexandra. Mów
mi Alex, okej? Zostałam wyznaczona przez dyrektora, żeby oprowadzić cię po
szkole.- zaświergotała radośnie.- Miło mi Cię poznać. Chodź pokaże Ci gdzie
jest sekretariat.
-Catherine, ale wolę Cat.
Moja nowa koleżanka
uśmiechnęła się do mnie po raz kolejny, a ja odwzajemniłam uśmiech.
Chyba ją polubiłam. Gdy się
uśmiechała, miała takie słodkie dołeczki w policzkach, a w jej oczach dawało
się dostrzec radosne iskierki. Jeszcze nie widziałam tak pozytywnej osoby.
-A ty co Alex? Już
zamęczasz nową?- prychnął brunet z grzywką na bok.
-Cat to Denis, Denis to
Cat.- mruknęła, uśmiech Alexandry znikł, ale w Jej oczach było coś dziwnego,
zachwyt?
-Miło mi.- Powiedział.
Teoretycznie odezwał się do mnie, ale patrzył cały czas na moją nowo poznaną koleżankę. Wokół ich panowała dość napięta atmosfera.
-Miło mi.- Powiedział.
Teoretycznie odezwał się do mnie, ale patrzył cały czas na moją nowo poznaną koleżankę. Wokół ich panowała dość napięta atmosfera.
-Hej, Alex miałaś mnie
zaprowadzić do sekretariatu.- przerwałam.
-A tak, masz rację chodźmy.
Do zobaczenia Denis.- Wyszeptała jakby zmieszana.
Denis nic nie odpowiedział. Jedynie stał i głupkowato się uśmiechał.
-Ah, co za debil. Jejku jak
ja go nienawidzę!- Zaczęła nawijać włosy na palec. Była zła i zawstydzona.
Hm, czyżby coś się kroiło?
Ale postanowiłam na razie nie męczyć tymi pytaniami Alexandry.
-Tu masz sekretariat,
zaczekam na Ciebie w sali. Dyrektorka jest spoko. Powodzenia życzę.
Widać było, że od spotkania
z Denisem jakoś spochmurniała.
-Okej, dziękuję ci za
wszystko.- powiedziałam i mocno ją przytuliłam.
Dziewczyna od razu się uśmiechnęła.
Alexandra odwróciła się
na pięcie i po chwili zniknęła wśród
tłumu nastolatków.
Zapukałam lekko do
brązowych dużych drzwi. Odpowiedziało mi ciche proszę.
Z lekkim wahaniem weszłam
do gabinetu.
-Ty jesteś Catherine Jones?
Proszę dyrektor już na Ciebie czeka.-uśmiechnęła się do mnie starsza pani
sekretarka.
Matko, wszyscy w tej szkole
są tacy sztucznie mili.
Gabinet był jasny i
dopasowany. Wszystko wyglądało jakby było specjalnie zaplanowane. Za małym
mahoniowym biurkiem siedziała zgrabna kobieta około 30-stki.
-Proszę usiądź Catherine.-
dyrektorka wskazała ręką krzesełko naprzeciw niej.
-Wystarczy Cat proszę pani.
Ale ona nie odpowiedziała
tylko zgromiła mnie spojrzeniem. Przypomniałam sobie słowa Alexandry.
Taa dyrektorka jest spoko. Bardzo spoko.
Taa dyrektorka jest spoko. Bardzo spoko.
-Proszę to twój plan
lekcji. Jak już pewnie zauważyłaś w naszej szkole panują pewne zasady, dlatego
proszę Cię abyś zmyła ten sztuczny kolor z włosów.
-Słucham?!- prawie krzyknęłam.- To jest mój
naturalny kolor, proszę pani.
-Dziecko, nie jestem głupia w następnym tygodniu na
apelu sprawdzę czy zaleciłaś się do mojej prośby jeśli nie wezwę
twojego.-odchrząknęła.- brata.
-No chyba pani jednak jest głupia.- szepnęłam pod
nosem i wyszłam trzaskając drzwiami.
Trafiła w mój czuły punkt, włosy. Grr, myśli że mało
z ich powodu się wycierpiałam w podstawówce?! Wszyscy mnie wyśmiewali nazywali
czarownicą, wiedźmą. A teraz jeszcze ona?!
-Co za suka!- wyrwało mi się.
Ktoś prychnął.
-A więc poznałaś już panią dyrektor?- zapytał Denis.
-O, Taak! Powiedziała, że
kolor moich włosów jest sztuczny! Jejku, ona ma sztuczne cycki i nikt się na
nią nie rzuca za to.-burknęłam.
-Jesteś spoko, mała.- powiedział i pogłaskał mnie po
głowie.
-Tylko nie mała.- warknęłam.
-Jednak masz charakterek. Jaką masz teraz lekcję?
-Ehem.- zerknęłam na plan.- historię.
-No to powodzenia z panem Andersem.- klepnął mnie po
ramieniu i poszedł w swoją stronę.
A ja stałam jak głupia. Może on jednak nie jest taki
zły jak się wydawało na początku?
Przy drzwiach po drugiej stronie budynku stał
chłopak. Czułam na sobie jego spojrzenie. Jakby przeszywało mnie na wylot. Szybko
odwróciłam wzrok i ruszyłam do Sali nr. 120.
Weszłam do Sali i rozejrzałam się poszukując
Alexandry. Odetchnęłam z ulgą, gdy ją zobaczyłam.
-Cat.- pisnęła radośnie.
Szybkim krokiem podeszłam do ławki i opadłam
zrezygnowana na krzesło.
-Jak tam spotkanie z wiedźmą?- mrugnęła
porozumiewawczo.
-Weź, nie chce mi się o tym gadać.
Zachichotała i skupiła wzrok na nauczycielu.
Nagle drzwi do klasy otworzyły się z rozmachem i
wpadł Denis z jakimś dziwnym aczkolwiek przystojnym kolegą.
-Collins i Smith, nie chcecie nam czegoś powiedzieć?!
-Nie.- odburknął, ten drugi.
-Collins, nie robisz dobrego wrażenia na nowej
uczennicy.- żachnął się nauczyciel.
Wszyscy jak jeden mąż spojrzeli na mnie. On także,
ale jego spojrzenie było tak pogardliwe, że odwróciłam wzrok.
-To dupek nie przejmuj się nim.- szepnęła Alexandra
widząc moją reakcje.
-Ale przystojny dupek- jęknęłam w duchu.
-To Shane. Praktycznie nic o nim nie wiadomo. Ale
jest przyjacielem Denisa.
No i połowa szkoły się w nim kocha.
No i połowa szkoły się w nim kocha.
-Ty też?-
puściłam Jej oczko.
-Nie ja nie.- zaczerwieniła się.
Shane i Denis poszli do ławki znajdującej się tuż za
nami. Przez co na całej historii czułam jego spojrzenie na sobie. Ale gdy się
odwracałam, on szeptał z Denisem.
Gdy tylko zadzwonił dzwonek wybiegłam z Sali jak
oparzona.
-Boże, gdzie ty się tak śpieszysz? Chyba nie na
matematykę.- Zaśmiała się Alex.
-Nie, po prostu musiałam stamtąd wyjść.
-Taa, Shane.- mruknęła.
-On zawsze taki jest?- jęknęłam.
-Nie, no co ty. Czasem jest cholernym podrywaczem.
-Dzięki, pocieszyłaś.
-A co podoba Ci się?- Poruszyła brwiami.
-Nie.- krzyknęłam.
-Chodźmy już na tą matmę.- mruknęła i złapała mnie
pod rękę.
Tym razem siedziałyśmy przy oknie z czego bardzo się
cieszę, bo mogłam przez nie wyglądać. Padało i to strasznie. Dobrze, że Daniel po mnie
przyjedzie.
-Ej, co jest między tobą a Denisem? Podoba Ci się?-
szepnęłam cicho tak, żeby tylko Alex mnie usłyszała.
Dziewczyna, aż podskoczyła.
-Nie, on jest
po prostu moim przyrodnim bratem.
-Słucham?!- krzyknęłam.
Dobra wiem nie powinnam tego robić. Po raz kolejny
tego dnia byłam w centrum zainteresowani.
-Catherino, właśnie powiedziałem że na pracę domowa
macie zrobić zadanie 27,28,29 co w tym dziwnego?- zapytał pan od matematyki.
Na szczęście on był w porządku.
-Uhm, przepraszam proszę pana.
-Nic się nie stało. Możecie się spakować i wyjść.
-Ty to masz szczęście, sądzę że jutro każdy już Cię
będzie znał.- roześmiała się moja nowa przyjaciółka.
Reszta lekcji plus Lunch minął bardzo spokojnie. Ale
nadal nie rozumiałam. Jak to możliwe, że tak słodka optymistyczna dziewczyna
jest bratem tego chłopaka. Nie mówię, że on nie jest słodki. Bo jest i to
bardzo… Na chwilę się rozmarzyłam.
Założyłam płaszczyk zmieniłam buty. I wyszłam ze
szkoły, Miałam nadzieję, że Daniel będzie już na mnie czekał, ale nie, nie było
go. A deszcz nadal padał.
Szybko wybrałam numer, ale odpowiedziała mi tylko
sekretarka. Za drugim razem też i trzecim
i czwartym. W końcu zaczęłam się martwić. Nagle obok mnie zjawił się czarny Jeep,
z którego wychyliła się jasna czupryna Denisa.
-Podwieźć Cię gdzieś?- uśmiechnął się.
-Jeśli możesz.- odwzajemniłam uśmiech.
-Jasne wskakuj. Trochę przemokłaś.
Szybko dobiegłam do drzwi od strony pasażera i
wsiadłam do ciepłego samochodu.
-To do mnie czy do Ciebie?- zaświergotał.
-Oczywiście, że do mnie.- pisnęłam.
-Oj, nie bój się przecież nic Ci nie zrobię. Bardziej
bym Ci kazał uważać na Shane, naprawdę.- Na chwilę przestał się uśmiechać. –
Nie pytaj o nic po prostu uważaj, okej?
-Okej.- szepnęłam.
Cały czas rozmawialiśmy nie o Shanie, ale o Danielu i o
mnie.
Gdy dojechaliśmy, aż szkoda było mi wysiadać.
-Dziękuje Ci za podwiezienie.- powiedziałam.
-Masz u mnie dług, mała.- po raz kolejny dzisiaj
pogłaskał mnie po głowie.
Pomachałam mu na pożegnanie i niepewnie otworzyłam
drzwi.
Weszłam do salonu.
-Czemu po mnie nie przyjechałeś…- przerwałam w pół
zdania.
- Co on tutaj robi?!- wykrzyknęłam.
Jak Ty w ogóle mogłaś przerwać w takim momencie ?!
OdpowiedzUsuńJuż, zaraz widzę kolejny rozdział ! ♥
Boski jest słońce ♥
Faajne ;D
OdpowiedzUsuń